Mój Poród

Długo nic nie pisałam a to przez to, że zostałam mamą.
Poniżej opis mojego porodu.



MÓJ PORÓD

31.10.2014
Od rana zaczęłam ostre porządki aby w razie”w” wszędzie było czysto.
Mąż załatwiał jeszcze kilka spraw na mieście i udało mi się go uprosić o podwójnego „mcdouble” z macdonalda. 

Koło godziny 17:00 postanowiłam jeszcze raz przemyć i wypolerować podłogi, przy okazji zrobiłam porządek z dywanem i trochę go ogarnęłam;)

ok.19:00 zaczął mnie boleć brzuch jak na okres, pomyślałam, że pewnie dalej przepowiadające, więc postanowiłam się położyć na chwilę. Mąż robił jeszcze coś do jedzenia i koło 20:00 zjedliśmy kolację.
Ból nie mijał a wręcz nasilał się. Zaczęłam mierzyć na komórce częstotliwość skurczy - były co 8-6 min. Niedowierzając postanowiłam jeszcze poczekać, wzięłam prysznic a potem zaczęłam skakać na piłce, udało się obejrzeć nawet jeden odcinek serialu „Walking Dead” ;p. 
O 22:30 kiedy skurcze się już konkretnie nasiliły i były co ok. 6 min zadzwoniłam do swojej gin. Telefon odebrał jej pomocnik położny Andrzej. Kazał pakować się i na porodówkę. Bojąc się, że zostanę odesłana z porodówki do domu przeciągałam chwilę wyjazdu do maksimum. z domu wyjechaliśmy ok. północy.
Na izbę dotarliśmy ok. 00:30. Tam kazano mi się przebrać w piżamę, dostałam opaskę i na oddział.
Na dyżurze był doktor sporo po 60 - normalnie strach w oczach, na szczęście położna super:)
Badanie dowcipne było mega nieprzyjemne, potem USG - rozwarcie na 4 palce - zostaje w szpitalu. Prawdopodobna waga dziecka - 3,6 kg - nie powiem trochę się przeraziłam.
Lekarz zalecił wykonanie lewatywy (btw. wcale nie takie straszne jak się wydaje).
T. rozpakował wszystko, poszedł się przebrać i zaczęliśmy liczyć skurcze. 
Położna zabrała mnie na KTG - akcja słaba - szybko się nie rozkręci.
Jak już kiedyś pisałam przygotowywałam się do hipnoporodu także małż dał mi słuchawki, puściłam sobie nagranie i chodziłam, skakałam na piłce, leżałam - skurcze się nasilały, poddawałam się im.
Ok. 6:00 wypadł mi czop. Położna sprawdzała co jakiś czas rozwarcie i tu zdziwienie 7 cm jeszcze trochę i będzie pełne rozwarcie. Wykonano mi masaż szyjki - do zniesienia. Fale skurczów coraz silniejsze, jednak starałam się skupić na oddechu i nagraniu.
Położna nie mogła mnie nachwalić, że tak świetnie sobie radzę i chciałaby żeby każda tak rodziła;)
Salę obok rodziła babeczka, to było jej drugie dziecko. Krzyczała tak bardzo, że nie potrafiłam się w ogóle skupić. Zapytałam się położnej na jakim ona jest etapie powiedziała, że już prawie pełne no i jej to pójdzie szybciej bo wieloródka.
7:40 - pełne rozwarcie.
Bardzo mało pamiętam z tego okresu, byłam jak w transie. Przeszłam na fotel porodowy. Akurat była zmiana lekarzy (dzięki Bogu). Okazało się, że mój poród będzie odbierał POŁOŻNIK! na dodatek ten sam z którym rozmawiałam przez telefon kilkanaście godzin temu;p
Zgodziłam się na podanie oksytocyny ponieważ skurcze osłabły.
Potem zaczęło się… uczucie wewnętrznego rozrywania. Na początek dostałam wenflon na wszelki wypadek, następnie położnik zapytał czy w razie czego może mnie naciąć - po chwili namysłu zgodziłam się. Następna kwestia - cewnik... Nie zgodziłam się, powiedziałam tylko że schodzę i idę się sama wysikać :P .
Kazali przeć nie potrafiłam załapać jak to robić. Powoli akcja się rozkręcała. W tej chwili byłam jedyną rodzącą na sali także cały personel mi dopingował;)
W międzyczasie dostałam tlen oraz oksytocynę.
Po kilku próbach parcia (różnych pozycjach - ostatecznie najlepiej było na lewym boczku z nogą uniesioną) położny mówi, że musi mnie naciąć, główka dziecka jest na tyle duża, że inaczej mnie konkretnie porozrywa. Zgodziłam się. Nie czułam momentu nacięcia. Po tym parłam jeszcze kilka razy i nagle usłyszałam „plum” i moja mała mokra pomarszczona księżniczka znalazła się na moim brzuchu. Patrze na męża on ma łzy w oczach.  Lekarz pyta czy chce przeciąć pępowinę, ten bez problemu przecina. Potem poszedł z położnymi  mierzyć i ważyć dzidziusia a mnie niestety czekało czyszczenie bo łożysko w pełni się nie urodziło, potem szycie, na szczęście dostałam znieczulenie.
Żartowałam sobie przez cały czas z lekarzami i położnymi. Potem szybki prysznic. Nawet udało mi się załapać na obiad, który po tylu godzinach głodu był jednym z najsmaczniejszych jaki jadłam.
Od tej pory jesteśmy z Alutką nierozłączne.

Podsumowując:

Alicja urodzona 01.11.2014r., godzina 9:25
Waga: 3320
Długość: 54


Podsumowanie naszego wspólnego tygodnia może uda mi się napisać jutro.
Mała to prawdziwy cycek mamy.

4 komentarze:

  1. Piękna córka. Gratulacje. Niech chowa się zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest taka słodziutka ! Nie mogę się napatrzeć ! Gratulacje. Cieszę się że obyło się bez komplikacji :) Czekam na relacje z pierwszych dni razem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach te porody. Kiedyś czytalam je z przerażeniem, a teraz z uśmiechem i ciekawością. Świetnie dałaś sobie radę! Kochana córeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie gratuluje pięknej córeczki. Dużo zdrówka i niech będzie samą radością Rodziców.
    1 listopada to był mój termin porodu, ale moja córeczka postanowiła się urodzić 3 dni wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Mammamisia , Blogger